Od Shikaku do ktosia
Obudziłem się w jakimś lesie.
Po wypadku nie wiedziałem gdzie jestem ani jak się tu znalazłem. Moja maska leżała obok.
Rany sprawiały mi okropny ból, który wręcz kochałem czuć na sobie i na
innych, ale cóż... nie można tak ciągle leżeć trzeba w końcu wstać. Z
całych sił się podnosiłem ani za szybko, ani za wolno. Kiedy wstałem,
próbowałem otworzyć swoje prawe oko, ale bez skutku. Sięgnąłem po maskę i
zawiesiłem na razie sobie ją na szyi. Postanowiłem poszukać
schronienia, bo wyczuwałem, że idzie burza. Jak zawsze idealny moment se
wybrała. W sumie... to lubię deszcz, a grzmoty i błyskawice mi ni
przeszkadzają. Ciągnąłem moje ogony po błocie. Nie chciało mi się ich
prostować i rozwalać na wszystkie boki. Wolałem jak są w jednym miejscu i
wyglądają jak jeden puszysty ogon. W drodze ciągle czułem jakieś różne
zapachy... wilków, ale jeszcze mi nieznanych. Postanowiłem zrobić sobie
mały postój. Akurat przy mnie była wielka skała, na której mogłem sobie
odpocząć. Kiedy już właziłem na skałę, usłyszałem za sobą cichy szept
dwóch wilków, jak i nie trzech. Udawałem, że tego nie słyszę. Mam
nadzieję, że stanie się coś ciekawego...
<Ktoś? Nawet może trzy ktosie?>
środa, 3 maja 2017
wtorek, 2 maja 2017
Nowy basior! Shikaku
Właściciel: OGIENNICA
Imię: tak naprawdę ma ich dużo, różnie go nazywają ale zazwyczaj Shikaku (japońskie imię znaczące morderca) lub Kiba (również japońskie imię znaczące kieł )
Przezwisko: Akamaru ( czerwone oko),Kasai (ogień), Senshi (wojownik),Kuro(czarny),
PS:wszystkie imiona są po japońsku ;)
Wiek: 3 lata i 6 miesięcy
Płeć: Basior
Żywioł: Krew,mgła,ogień,mrok
Stanowisko: wojownik
Ranga: Delta
Cechy fizyczne: szybki,zwinny,giętki jak kot,silny,ma doskonały słuch i węch,
Cechy charakteru: Shikaku jest spokojnym basiorem może i lubi mordować ale też ceni innych, potrafi wysłuchać inne wilki i czasem nawet pocieszyć w naprawdę trudnych sytuacjach, nie wie co to jest miłość, jego twarz raczej nie okazje żadnych uczuć w sumie tak samo jak on woli je chować w sobie jest mało przewidywalny nie wiadomo co może zrobić za sekundę,minutę lub nawet godzinę.Jeżeli chodzi o towarzystwo to nie okłamujmy się nienawidzi jak jest przy nim dużo wilków i innych stworzeń ale też nie lubi być kompletnie sam. Shikaku nienawidzi jak mu się przeszkadza dlatego też może naskoczyć na ciebie w każdej chwili
Cechy szczególne: ma on kilka ogonów dokładnie to 7,nie ma prawego oka i jest pół duchem pół demonem oraz potrafi mówić po japońsku
Aparycja:
Lubi: krew i oglądać anime (kto tego nie kocha ten już nie żyje xd) oraz wolność
Nie lubi: łańcuchów,jak ktoś mu rozkazuje bo i tak nawet nie reaguje na to i oczywiście jak nie może być wolny
Boi się: utraty wolności
Moce:
krew:
-manipulacja ( bardzo trudne słowo xd) krwią kogoś innego itp
mgła:
-osłona
-zamienianie się w nią
-chodzenie po wodzie dzięki niej
ogień:
-spalenie przeciwnika
-wywołanie pożaru itp
mrok:
-sprawienie że przeciwnik będzie widział ciemność przez 20 min
-i ogółem związane z mrokiem
Historia: będzie oddzielne op.
Rodzina: co tu o nich mówić ? nawet nie ma matki ani ojca nie nawidził ich dlatego też oni już nie żyją jedynie został mu tylko brat ale go nie pamięta wogóle
Zauroczenie: to jakieś żarty?
Partner: prędzej by skoczył z klifu
Szczenięta: po prostu normalnie marzy o nich (dla niekumatych to był sarkazm)
Głos: Link
Jaskinia: nie ma jej mieszka tam gdzie akurat przebywa czyli wszędzie
Amulet: Link
Towarzysz: zeżarł c: (to był szczur [*] )
Inne zdjęcia: kiedy narysuję to będą :d
KP: 0
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: chyba nie....
Umiejętności:
Siła: 100
Zręczność:100
Wiedza:70
Spryt:160
Zwinność:150
Szybkość:120
Mana: 150
Opowiadania: Opowiadania Shikaku
niedziela, 29 stycznia 2017
Od Twistera do Anadil
- Kim jesteś?- Zapytała Anadil. Duch uśmiechnął się tajemniczo
- Posłańcem Dionizosa oczywiście. Albo jak wolicie jego... ofiarom.
- Jesteś... jego sługą?
- No, coś w tym stylu
- Dlaczego?
- Och... no cóż. Upiłem się tak, ze aż w moich żyłach było więcej wina niż krwi. - opatrzyłem nie pewnie na Anę która gapiła się na człowieko -ducha.
- Nie dziwi Cię to.... no wiesz, że jesteśmy gadającymi wilkami?
- Ależ skąd! Byłem półbogiem. Nawet znałem Heraklesa. Ludzie go tak uwielbiali ale ja nie przepadałem za nim.
- Ale co to ma do rzeczy?
- Och... jak ja nie lubię rzymian.... Jest wśród nich Lupa. Słyszeliście o niej?
- Nie zajmuje się Rzymianami. Może Ana? - Wadera nadal patrzyła na ducha
- Lupa wykarmiła 2 braci których wyrzucił Tyber. Nie znam ich imion. - mruknęła Anadil
- TAK! Właśnie. Zaopiekowała się 2 braćmi. Romulusem i Remusem. Ta wilczyca mówić umiała.
- A... aha. - Mruknąłem - Dlaczego nas powstrzymałeś?
- Czemu? Ach! To proste! Gdybyście się upili nie miał by kto za was dokończyć misji. No chyba nie Rachel i Percy.
- No... hej, zaraz. Z kąd wiesz jak mają na imię? Przecież jesteśmy w przeszłości i to chyba do tego w innym świecie. - Zauważyła chytrze Ana
- Och! ja znam wszystkich wszystko. Taki dar.
- Aha
- No to co? Idziecie dalej?
- Głodna jestem. - mruknęła Ana która patrzyła łapczywie na potrawy. Teraz dopiero poczułem, że burczy mi w brzuchu.
- Oj, no tak. Spotka wad uczta u Demeter ale juz tam mnie nie będzie by was pohamować.
- Dzięki za ostrzeżenie. - Powiedziałem patrząc na ducha a potem na Anę.
- Musimy iść. - powiedziałem a ona kiwnęła głową. I wyszlismy od tego pysznego wina. Przed wejściem zatrzymałem się i popatrzyłem na ducha
- Dzieki za radę. - duch tylko kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu
< Anadil?>
niedziela, 8 stycznia 2017
Od Anadil do Twistera
Zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, Twister już zaczął działać. Przez jego futro przebiegły błyskawice. Po chwili wyładowanie elektryczne poraziło rośliny, które trzymały basiora. Po chwili puściły też mnie, ale nie do końca dały za wygraną. Pan zawsze wydawał mi się beztroskim bożkiem, biegającym sobie po lesie i grającym na fletnia, tymczasem troszkę się myliłam. Zaczęłam uciekać w ślad za Twistem, ale jakiś natrętny pęd szybko mnie chwycił. Pozostało mi jedno.
- Biegnij, nie zatrzymuj się! Dam sobie radę!- krzyknęłam.
Wilk obejrzał się za siebie, ale to wystarczyło, by zielsko złapało go po raz drugi. Udało mu się oswobodzić, a ja tymczasem stałam się niewidzialna i niewyczuwalna. Kluczyłam jak najdalej od szalonych kwiatków, ale tu czekała na mnie nowa niespodzianka.
- Drzewa?!- wyjąkałam skonfundowana.
Owszem, to były drzewa. Tylko że... miały kolce i groźnie wychylały się ku mnie. Cofnęłam się parę kroków i wtedy się zorientowałam. Gdzie, do jasnej cholery był Twister? Jeszcze tego brakowało, żebym się zgubiła sama w zwariowanej dżungli Pana!
- Twister! Twist!- krzyczałam, ale odpowiedziała mi cisza. Wróciłam się z powrotem do bagna i zobaczyłam basiora, którego jakaś wściekła paprotka wrzucała do bagna. Łzy stanęły mi w oczach, ale muszę coś zrobić. Wyczarowałam jakiś ostry sztylet i przecięłam roślinę. Wilk zagłębił się w błocie do połowy ciała, musiałam coś z tym zrobić.
- Daj łapę!- rozpaczliwie wyciągnęłam swoją łapę w kierunku Twista.
Nie mogłam go dosięgnąć.
Teraz albo nigdy, pomyślałam, i wyczarowałam trochę magicznej mgły. Za pomocą niej chwyciłam wilka w pasie i wyciągnęłam.
- Nic ci nie jest?- podbiegłam do niego i odgarnęłam mu grzywkę z oczu.
- Nie... Nic. D-dziękuję...- wstał i otrzepał się.
- Uciekamy!- postanowiłam. Już najwyższa pora.
Biegłości przed siebie, już dostrzegając kraniec terenów boga natury. Ale to nie był koniec.
- Drzewa!- wrzasnął Twister i uchylił się.
No, ja nie miałam tyle szczęścia. Nie zdążyłam zniknąć i oberwałam cierniem w szyję. Syknęłam, ale biegłam dalej. Udało nam się wydostać z gąszczu.
- Wszystko OK?- czule zapytał basior.
- Spokojnie... Nie jest źle.- mruknęłam. Rana nie krwawiła tak bardzo, ale ciągnęła się przez pół szyi, aż do ucha.
- A ty?
- Poza tym, że jestem cały w błocie, utraciłem honor i mam lekko zmiażdżoną łapę? Nic- uśmiechnął się zawadiacko wilk.
- Tak czy siak, musimy iść dalej.- wyszeptałam i przytuliłam się do Twistera.
- Damy sobie radę, zobaczysz.
****
Wkroczyliśmy na teren jakiejś opuszczonej świątyni. Weszliśmy do niej.
Zastaliśmy stół. I to nie byle jaki! Same pyszności! Aż ślinka ciekła do pyska!
- Może bogowie chcą nam wynagrodzić trudy?- zastanawiałam się na głos.
Twister w odpowiedzi tylko mruknął. Ja jednak chwyciłam kieliszek, wzięłam pierwszą lepszą butelkę i nalałam sobie czegoś, co przypominało wino. Zanim basior podzielił się ze mną swoimi wątpliwościami, wypiłam jednym chaustem trunek.
- Spppró- bój! No przeee pysz ne!- wyjąkałam i napiłam się z gwinta. Po chwili spróbowałam jeszcze wędlin, serów, owoców i innych smakołyków.
- Anadil! To Dionizos! Przestań!- próbował mnie uspokoić wilk.
- Jaki Dyzio? To twój staaaaary?! - czknęłam.
Wszystko widziałam jak przez mgłę. Nie myślałam racjonalnie...
Basior chyba już nie mógł dłużej się oprzeć, bo skosztował winogron.
- O kurczę! Jakie smaczneee!- parsknął.
Razem opychaliśmy się jedzeniem, aż w końcu...
- Sstop!
Coś syknęło jak wąż.
- SSTOP!- dźwięk się powtórzył.
Przerwałam arbuza w połowie. Coś poruszyło się za kolumnami świątyni...
< Twister? >
piątek, 6 stycznia 2017
Od Twistera do Anadil
Zapadła noc. Przeszliśmy obok Hestii i Zeusa. Ale... przed nami jeszcze dalsi bogowie. Po jakimś bogu natury pewnie będzie bóg wiatru, wina, poezji i.... Hades. Ten bóg będzie na końcu.... zrzucony z olimpu. Patrzyłem na czyste niebo usiane gwiazdami. ich liderem był OGROMNY księżyc. Nie mogłem spać. Wszystko było za bardzo skomplikowane. Usłyszałem kroki Any. Siadła koło mnie i przez chwilę patrzyła na gwiazdy po czym powiedziała
- Tu musi być jakiś sens
- Raczej tak
- Bogowie by nas tu nie wysyłali, Rachel jest córką Hestii. Na pewno nie pozwoliłaby na...
- Ciii... teraz o tym nie mówmy. - powiedziałem zanim Anadil rozkręciła się na dobre. Wadera przez chwilę milczała po czym przysunęła się i wtuliła w moje futro. P chwili zasnęła...
- Tu musi być jakiś sens
- Raczej tak
- Bogowie by nas tu nie wysyłali, Rachel jest córką Hestii. Na pewno nie pozwoliłaby na...
- Ciii... teraz o tym nie mówmy. - powiedziałem zanim Anadil rozkręciła się na dobre. Wadera przez chwilę milczała po czym przysunęła się i wtuliła w moje futro. P chwili zasnęła...
*****
Już dawno byliśmy na nogach. Szliśmy powoli. Im bardziej na wschód, tym bardziej roślinność stawała się bujna. Ważki wielkie jak homary, mrówki, motyle i tp. Paprocie stawały się coraz większe aż w końcu przed nami rozpostarł się ich las. Przeszliśmy koło niego. W pewnym momencie Ana zauważyła rośliny mięsożerne. Ominęliśmy je szerokim łukiem. Ale to nie był koniec. Na skale parę metrów dalej była wyrzeźbiona głowa.... mężczyzny. ,, Jednak Pan" pomyślałem i w tej samej chwili coś się stało.
- Twist- powiedziała Ana z przestrachem w głosie. Za chwilę dowiedziałem się dlaczego. Wokół moich łap wiły się pnącza. Po pewnym czasie bez skutecznej walki zawiśliśmy jak robale na wędce, tyle, że nad bagnem, nie czystą wodą. Anadil przez chwilę myślała.
- Mogę użyć swojej mocy.
- Lepiej nie. Wpadniesz do bagna parę metrów pod ziemią. Ale też uwolnienie się nie wystarczy. Te chwasty będą nas gonić. - Mruknąłem patrząc na bagna.
- A jeśli się je ustnie? Wyrwie z korzeniami? - spytałem tym razem gapiąc się na korzenie zielska.
- Pan będzie zły. Pośle za nami coś gorszego. - powiedziała zrezygnowana wadera. I w tedy... przyszedł mi do głowy pewien pomysł.... prąd.
< Ana? Hadesa zaklepuję dla siebie >
Subskrybuj:
Posty (Atom)