- Tu musi być jakiś sens
- Raczej tak
- Bogowie by nas tu nie wysyłali, Rachel jest córką Hestii. Na pewno nie pozwoliłaby na...
- Ciii... teraz o tym nie mówmy. - powiedziałem zanim Anadil rozkręciła się na dobre. Wadera przez chwilę milczała po czym przysunęła się i wtuliła w moje futro. P chwili zasnęła...
*****
Już dawno byliśmy na nogach. Szliśmy powoli. Im bardziej na wschód, tym bardziej roślinność stawała się bujna. Ważki wielkie jak homary, mrówki, motyle i tp. Paprocie stawały się coraz większe aż w końcu przed nami rozpostarł się ich las. Przeszliśmy koło niego. W pewnym momencie Ana zauważyła rośliny mięsożerne. Ominęliśmy je szerokim łukiem. Ale to nie był koniec. Na skale parę metrów dalej była wyrzeźbiona głowa.... mężczyzny. ,, Jednak Pan" pomyślałem i w tej samej chwili coś się stało.
- Twist- powiedziała Ana z przestrachem w głosie. Za chwilę dowiedziałem się dlaczego. Wokół moich łap wiły się pnącza. Po pewnym czasie bez skutecznej walki zawiśliśmy jak robale na wędce, tyle, że nad bagnem, nie czystą wodą. Anadil przez chwilę myślała.
- Mogę użyć swojej mocy.
- Lepiej nie. Wpadniesz do bagna parę metrów pod ziemią. Ale też uwolnienie się nie wystarczy. Te chwasty będą nas gonić. - Mruknąłem patrząc na bagna.
- A jeśli się je ustnie? Wyrwie z korzeniami? - spytałem tym razem gapiąc się na korzenie zielska.
- Pan będzie zły. Pośle za nami coś gorszego. - powiedziała zrezygnowana wadera. I w tedy... przyszedł mi do głowy pewien pomysł.... prąd.
< Ana? Hadesa zaklepuję dla siebie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz