piątek, 30 grudnia 2016

Od Anadil do Twistera

Starałam się myśleć logicznie. Skoro jesteśmy w pętli czasowej i każdy niewłaściwy ruch zmieni przyszłość, to musimy dbać o to, by wszystko było przemyślane.
- Chodźmy się rozejrzeć.- zaproponowałam.
Najwidoczniej byliśmy w samym środku watahy, więc postanowiliśmy po prostu iść przed siebie. Napotkaliśmy strumień. Na szczęście nie był on zbyt szeroki i głęboki. Bez większych kłopotów przepłynęliśmy go. Spostrzegłam, że jesteśmy w okolicy dobrze znanego mi Wzgórza Lawy, jednak teren ten był zdecydowanie mniej zdeformowany, a po drzewie wiśni nie było śladu. Było to po prostu skaliste wzniesienie, góra, z której wypływała lawa. Co ciekawe, nieliczne rośliny, w większości trawy i rododendrony płonęły w najlepsze, jednak wcale się nie spalały. Całokształt terenu przypominał mi raczej trójkąt, kawałek pizzy oddzielony od innych wodą. Było to chyba jedno z wyżej położonych miejsc, bo z łatwością dostrzegłam pozostałe jedenaście kawałków, a na każdym rozpoznałam przebłysk watahy, jednak były one zmienione. Jedyną rzeczą, która pozostała niezniekształcona, było Drzewo Życia. Najwyższa z jego gałęzi wskazywała na coś, co mi wyglądało jak Góry Mgliste. 
- Hej, a to co?- zapytał nagle Twister.
Wskazywał na najwyższą skałę na wzgórzu, w której wyrzeźbiona była twarz człowieka. Przez zdeformowane rysy twarzy ledwo poznałam, że to kobieta.
- Nie wiem... To ma sens?- mruknęłam z powątpiewaniem.
- Dziwne. Nie rozumiem tego. Po co bogowie zesłali nas do przeszłości?
- Hmm...- nagle coś mnie tknęło- Ile czasu już tu jesteśmy?
Twister popatrzył przez chwilę na pozycję słońca i zdecydował:
- Zaraz będzie trzecia.
Odetchnęłam z ulgą. To nie tak długo. Niestety, uczucie ulgi nie trwało długo. Najpierw usłyszeliśmy hałas, jakby Wzgórze się przebudziło. Przez chwilę było cicho, ale potem rozpętało się piekło.
Góra eksplodowała ogniem. Płomienie pędziły ku nam z niezachwianą prędkością, demolizowały wszystko na swojej drodze.
- W nogi!- krzyknął basior, a mnie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Ogień był zaledwie parę metrów od nas. Rozpoczął się najszybszy bieg w moim życiu. 
- Do wody!- wydyszałam, ledwo mogąc cokolwiek powiedzieć. Żar sprawiał, że ledwo dopadłam strumienia. Zanurkowałam, ale zaraz się wynurzyłam.
- Twist? TWIST!- panikowałam, bo wilka nigdzie nie było widać.
- Anadil! Tutaj!- usłyszałam jego głos z przeciwległego brzegu. - W wodzie też mają zasięg!- krzyczał.
Za późno. Płomienie wpadły do wody i ruszyły ku mnie. Zdążyłam tylko stać się niewyczuwalna. Tyle.
- ANADIL!!!- wołał Twister, ale płomienie wypełniły całą wodę.
- Tutaj...- sapnęłam, wychodząc z płonącej wody.
- Nic ci nie jest!- ucieszył się basior i chciał mnie przytulić, ale...
- Heh. Taka moc.- zachichotałam, zdejmując czar. Cmoknęłam Twista w nos. Spojrzałam na góry Mgliste. Tam powinien być smoczy szkielet, gotów nas obronić.
- Chodźmy do szkieletu. Tam jest raczej bezpiecznie.- wymamrotałam.
Basior przytaknął i wyruszyliśmy. Nic nam nie przeszkadzało, lecz mniej więcej po godzinie, w trójkątnym obszarze obok Wzgórza Lawy odbyło się małe trzęsienie ziemi, a rośliny tam smagały się nawzajem łodygami. Dziwne...
Dotarliśmy na miejsce, lecz... Szkieletu brak.
- Coo? Jak to?- osłupiałam.
- Jeszcze go nie ma.- westchnął Twist. - Jesteśmy zgubieni.- przytulił mnie.
Wiatr wiał delikatnie, a ja powoli zasnęłam w objęciach wilka...

***

-Ana! Obudź się!- usłyszałam krzyk.
Otworzyłam oczy, i zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. Największa burza jaką widziałam, z ogromnymi piorunami, grzmotami i Zeus wie czym jeszcze...
Zeus.
Olśniło mnie. Chciałam od razu oznajmić to Twisterowi, ale zrezygnowałam. Musimy się wydostać z tego kotła. Mimo zmęczenia wyrwaliśmy w dal, i, rażeni błyskawicami, dotarliśmy do strumienia. Wyczarowałam nam szybko mostek, wiadomo przecież, że woda plus prąd równa się masakra. Kiedy tylko przeszliśmy, zniknęłam most.
- T...Twist...- wyjąkałam.
- Spokojnie. Leż tu.- polecił mi. Nic dziwnego, na wilka o żywiole piorunów nie działała burza, ale na mnie owszem.
- Słuchaj. Wiem o co chodzi. Znajdujemy się we wnętrzu zegara.
- Cooooo?- skrzywił się basior.
- Tak. O trzeciej byliśmy na trzecim z kolei trójkącie. Zaatakował nas ogień. Czyli kobietą na skale była Hestia. Tutaj jesteśmy o północy. Zaatakowała burza. Zeus. I tak dalej, i tak dalej... Kolejne trójkąty to poszczególni bogowie. Mają określone godziny ataków. Domyślam się, że w czwartym obszarze jest Persefona, Demeter albo Pan. 
- Nieźle to sobie wykombinowałaś.- uśmiechnął się zawadiacko Twister.
- Ale to prawda. Na 99% to prawda.
- Damy radę. W końcu nie bez powodu bogowie nas tu wysłali.- rzekł Twist i obdarzył mnie długim, gorącym pocałunkiem.

< Twist? Pomysł z zegarem rodem z Igrzysk Śmierci XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz