- Bo dzisiaj nic się tutaj nie odbywa. - powiedziałem i wszedłem do szkieletu. Od strony głowy była drewniana scena a cała podłoga bardzo równą ziemią pokrytą mchem zimowym. Zawsze ciepły i puchaty.
- Jak to, nie ma?
- Normalnie. - Powiedziałem i wręczyłem jej trzy szarki.
- Ładne kwiatki ale... - wadera była zdziwiona i zmieszana
- Co?
- To po co tutaj przyszłam? - Uśmiechnąłem się chytrze i zacząłem iść w stronę jednego z żeber szkieletu. Ana się nie ruszała z miejsca i stała w osłupieniu. Odwróciłem głowę i spytałem
- Idziesz? - Wadera kiwnęła głową i po chwili zaczęła iść tam gdzie ja. Zatrzymałem się koło jednego z żeber, popatrzyłem na zachód słońca. Zimą jest piękny. Różowo-Niebieski.
- Umiesz... no... latać?
- Co?
- Czy umiesz latać.
- Nie,
- No to idziemy pieszo, albo... - Zagwizdałem dość głośno. Po chwili rozległo się wianie wiatru i przed nami pojawiły się dwa jakby... talerze.
- co to?
- Nasz przewóz. - powiedziałem i wskoczyłem na krążek. Anadil chwilę się wahała ale w końcu wskoczyła. Znowu zagwizdałem i nagle pojawiliśmy się na wysokiej górze z którego było widać wzgórze lawy....
- Wow.... - wadera gapiła się ja wiśnię jak oczarowana. A może to była jabłoń.... nie jestem znawcą ale to mi wyglądało bardziej na wiśnię.
- Podoba się? - Spytałem
- Raczej... - powiedziała Ana nadal gapiąc się na drzewo.
- Trzeba ubrać choinkę. - Powiedziałem jakby od niechcenia wyrywając Anadil z osłupienia.
- Co? - Uśmiechnąłem się i zjechałem po kamieniach jak na desce w dół ku lawie. Zatrzymałem się parę metrów od niej. Poczekałem aż zachodzące słońce przeniknie przez płatki wiśni i.... po chwili siedziałem trzymając w łapach ,,włosy anielskie". Podszedłem do wadery pokazując anielskie włosy
- Lekkie jak piórko, a nawet bardziej. Pod słońce jarzą się złotem, są jak jedwab ale bardzo wytrzymałe.
- Tym dekorujecie choinkę?
- Nie tylko. - powiedziałem i uśmiechnąłem się znacząco patrząc jej w oczy
< Anadil? Masz wenę i czas? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz